Czy robienie dżemów się opłaca? A może lepiej kupić słoiczek w sklepie? Jeśli tak, to który wybrać spośród kilku dostępnych w każdym smaku? Dzisiaj piszę o tym, jak rozprawić się z 10 kg owoców w jeden wieczór, co kryją w sobie słoiki na sklepowych półkach i dorzucam kilka przepisów na przetwory.
Od lat nie kupuję dżemów, gazowanych napojów i soków w kartonach. Nie są mi potrzebne, bo sama robię przetwory. Każdego roku suszę, mrożę i wkładam do słoików owoce i warzywa. Jest to dla mnie must have lata. Nie tylko ze względów zdrowotnych, ale z czystej wygody także. Nie lubię robić zakupów i bieganie po sklepach to dla mnie ostateczność. Cenię sobie komfort, jaki mi dają zapasy w piwnicy. Kolejny powód to niechęć do marnowania tego, co wyhodowałam. Drzewa i krzewy owocowe, warzywa, zioła-to wszystko mam na działce. Szkoda więc nie korzystać z takiego bogactwa. Nie zawsze miałam ten kawałek ziemi, ale przetwory robię już od dawna. Mam to szczęście, że moi rodzice mają duży ogród i sad. Od nich zwykle zabierałam warzywa i owoce. Nadal to robię. Zabieram nadwyżki, czyli to z czym sami nie mogą sobie poradzić. Niekiedy też kupowałam owoce, ale zawsze wybierałam sprawdzone źródła. Sąsiedzi, znajomi oraz zaprzyjaźnione panie na targu.
Nie będę pisać że robienie przetworów to cudownie relaksujące zajęcie, choć prawdą jest, że dla mnie to pewnego rodzaju odskocznia. Nie ma się co oszukiwać, robienie przetworów kosztuje sporo pracy. Sporo letnich wieczorów spędzam w kuchni ze słoikami i całym bałaganem. Kuchnia czasami wygląda jak pobojowisko, ale mimo wszystko opłaca się. Nie tylko nasze zdrowie na tym zyskuje, ale okazuje się, że budżet domowy też.
Coś mnie tknęło i wybrałam się do sklepu, żeby sprawdzić jak to jest z dżemami w sklepach. Porównywałam ceny i skład. Bosacką nie jestem, ale wczytanie najprostszych informacji nie sprawiło mi trudu.
Najtańszy dżem kosztował 1,89 zł za 270g. W domu nie da się wyprodukować słoiczka dżemu za takie pieniądze. Chyba że owoce zrywasz z własnego ogrodu, czyli nie płacisz za nie. W innym przypadku to się nie uda. Po co więc się męczyć robiąc słoiki? Dowiesz się, jak zerkniesz na etykietkę takiego produktu. 35g owoców na 100 g produktu. To co z tymi 65 g? Woda, cukier, substancje żelujące-pektyny, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy i cytrynian sodu), substancja zagęszczająca (guma guar).
Cukru czepiać się nie mogę, bo sama też go dodaję. W przypadku swoich przetworów mogę jednak decydować, ile cukru trafi do słoików. Jeśli nie chcesz używać białego cukru, możesz zastąpić go cukrem pochodzącym z owoców.
Kwas cytrynowy i cytrynian sodu ponoć są bezpieczne dla zdrowia, ale jeśli mogę to wolę unikać takich dodatków.
Guma guar też niby jest bezpieczna, ale w większej ilości może powodować nieprzyjemne dolegliwości. A że jest w wielu produktach to nie trudno ją przedawkować.
Dżemy na sklepowej półce głównie różniły się brakiem lub obecnością tych dodatków i oczywiście zawartością owoców w 100g produktu (35g owców w 100g produktu, 60g owców w 100g produktu, 80g owców w 100g produktu)
Znalazłam też dżem, którego skład nie był zbyt długi: cukry pochodzące z owoców, substancja żelująca-pektyny (czyli naturalna, z owoców) i do tego 100 g owoców w 100 g produktu. Idealnie. Jest tylko jedna wada. Cena. 6,39 za słoiczek 220 g, czyli tyle, co teraz kosztuje kilogram wiśni. Ja z kilograma robię trzy takie słoiczki. Wiem, że do tego trzeba doliczyć cukier, ale jego koszt nie powinien przekroczyć 0,5 zł na słoiczek. Prądu lub gazu nie liczyłam, ale nie sądzę, że ich koszt wynosi kilka złotych na 1 słoiczek. Słoiczek i przykrywka to koszt ok. 1 zł. Ja jednak stosuje słoikowy recycling. Rzadko kupuję nowe słoiki, zwykle używam tych, które zostały mi po innych produktach.
Z moich wyliczeń wynika, że wyprodukowanie słoiczka dżemu w warunkach domowych wyniesie góra 4 zł. Znacznie obniżysz koszty, jeśli masz swoje owoce i słoiki.
Pracy włożonej w przygotowanie przetworów w domu nie liczyłam, ale to kwestia decyzji co jest dla nas ważne.
Wiem, że wiele osób nigdy nie robiło przetworów, kiedy zachłysnęliśmy się tym, że wszystko jest w sklepie, nie było to popularne zajęcie. Nie dziwi mnie, więc że wiele osób nie wie jak się do tego zabrać. Ze mną było dokładnie tak samo. Początki nie były łatwe, tym bardziej że przygodę z przetworami zaczęłam już jako osoba dorosła. W dzieciństwie pomagałam mamie, ale raczej zrywać owoce i umyć słoiki. Reszta mało mnie interesowała, więc wszystkiego musiałam się uczyć od początku.
W tym roku mam urodzaj wiśni. Owoców mam mnóstwo i pierwsze już zostały przetworzone. Z 10 kilogramami musiałam rozprawić się w jeden wieczór. Oczywiście mówię tu o wstępnej obróbce.
I tak 5 kg przeznaczyłam na sok. Kolejne 2 na wiśnie kandyzowane, 2,5 poszło na dżem, a to co zostało zamroziłam. Na nalewkę już brakło, ale zrobię następnym razem 🙂
Dla tych, którzy wcześniej nie robili przetworów, a chcieliby zacząć, podaje receptury, z których ja korzystam.
SOK
Wymaga najmniej pracy. Wiśnie trzeba umyć, wrzucić do sokownika i zasypać cukrem. Sok właściwie robi się sam. Trzeba tylko go zlewać i od czasu do czasu kontrolować czy się nie przelewa, czy woda się nie wygotowała itd. Na koniec sprawdzam, czy sok jest odpowiednio słodki. Zagotowuję go i gorący przelewam do buteleczek. Zakręcam i odstawiam do góry dnem.
Kiedy sok się robił, drylowałam wiśnie na dżem i wiśnie kandyzowane.
WIŚNIE KANDYZOWANE
1 kg wiśni
0,5 kg cukru (ja trochę oszukuję)
Wydrylowane wiśnie zasypuję cukrem i odstawiam na parę godzin (można na całą noc). Kiedy wiśnie puszczą sok, zagotowuję wszystko przez parę minut i odstawiam do wystygnięcia. Po wystygnięciu, odcedzamy syrop i zagotowuje go. Gorącym zalewamy wiśnie i znowu czekam, aż wystygnie. Czynność powtarzam 3-4 razy. Na koniec odcedzam syrop, zagotowuje go, gorący przelewam do słoików, zakręcam i odwracam do góry dnem na 10 minut. Wiśnie wkładamy do słoików i pasteryzuję.
DŻEM
1,5 kg wiśni
270 g cukru
Wydrylowane wiśnie, zasypuję cukrem i podgrzewamy na wolnym ogniu, cały czas mieszając, żeby cukier się rozpuścił. Kiedy wiśnie puszczą sok i cukier się rozpuści, całość gotuje ok. 30 min. Wyłączam i czekam aż ostygnie, po czym kolejny raz gotuję 30 min. Czynność powtarzam 3-4 razy. Jeśli wiśnie są twarde i nie chcą się rozlatywać, lekko je blenduję. Konfitura sama powinien zgęstnieć po którymś z kolejnych gotowań. Gorącą przekładamy do słoików, zakręcam i słoiki i odstawiamy do góry dnem.